fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Czy to promuje fotografów?

Co pewien czas, w sumie to nawet regularnie, wpada mi do skrzynki powiadomienie, że jakiś magazyn ‘onlajnowy’ zaprasza mnie do pobrania lub przeglądania kolejnego numeru swego.

I zaciągam te megabajty i przeglądam. I wchodzę na te strony i “onlajnuje się” regularnie. Sam nawet kiedyś wystąpiłem na tzw. łamach takiego pisma, a nawet dwóch z tymże jedno już nie istnieje. Ba! Wysmażyłem tekst o swoim widzeniu portretu. Zaczynam jednak z niepokojem zauważać w sobie sporą dawkę wątpliwości co do tego typu wydawnictw.

Pół biedy kiedy mówimy o materiale fotograficznym  z jakimś tam tekstem. Opisem autora lub wywiadem. Czasami dobrym felietonem urozmaiconym fotografią. Niestety coraz częściej, dawane mi są same zdjęcia. Kompletnie pozbawione kontekstu ich umieszczenia. Zupełnie bezsensownie poukładane. A dlaczego pół biedy?

Ano bo (czy istnieje w języku polskim taka konstrukcja – ano bo?!) wszystkie te “magazyny”, “gazety” kładą sobie za zadanie jedną rzecz. Jeden cel. Oni chcą edukować fotograficznie i PROMOWAĆ fotografię lub fotografów samych w sobie.

A ja się jąłem (dawno nie użyłem tego słowa – sic!) zastanawiać w jakiż to sposób owi autorzy są promowani poprzez zaistnienie w czymś takim jak… no weźmy najświeższy przykład z dzisiaj- SNAP ME…?! No w jakiż?

Czy samo pojawienie się z jednym zdjęciem w takim ‘onlajnie’, to zdaniem autorów jest już promocja? Szczególnie, że tam pojawiają się oni w postaci fotki, tytułu tejże i nazwiska. No np. niejaka Joanna Gałuszka:

Jedno zdjęcie, to akurat nawet bez opisu i nazwisko. Nie wiem czy do mnie dociera taka forma promocji fotografii i fotografów. Z drugiej strony, gdyby nie to, pewnie o istnieniu 90% z nich w życiu bym się nie dowiedział.

Po każdym takim ‘onlajnowaniu się’ nachodzą mnie straszliwe rozterki. Czy mi nie jest czasami szkoda tych, często wydaje się zdolnych fotografów!? Sprowadzenie swojej fotografii do jednego zdjęcia jest w sumie okrutne. Nawet jeśli bierzemy poprawkę na fakt, że redakcja chce zaprezentować samo nazwisko i jednym zdjęciem zmusić mnie do dalszych poszukiwań w sieci, to przyznam – do mnie to nie dociera!

Lisią wprost metodą jest także sam fakt, że redakcja z założenia pozbywa się dylematu wyboru zdjęć, bo zgłoszenia mają zawierać fotki wysłane przez samych chętnych do pokazania się w SNAP. Pozostaje już tylko COPY >PASTE i odrzucamy argument, że redakcja wybiera sama zdjęcia prezentujące daną osobę :) To dobre jest :)

Proszę nie przyjmować tego na razie jako wytyk i dezawuowanie działań tych wszystkich magazynów. Absolutnie nie. Przecież od dobrych 4 lat nawołuję do promowania naszej, polskiej, lokalnej i nieznanej twórczości fotograficznej. Się po prostu zastanawiam nad ewentualną opcją.

Mamy wszak “Pokochaj fotografię”, który idzie w ciut innym kierunku. Bardziej zamknięte projekty. Opisowe traktowanie autorów. Innymi słowy – ich widzenie promocji jest bardziej autorskie, spersonalizowane. Zdjęcia nie są jedynie wrzucone. Są w jakiś sposób wyborem wspólnym. Dość na tym, że ostatni numer zawiera po kilkadziesiąt zdjęć jednego autora (!). No to już jest jakaś promocja nazwiska i od razu mamy feedback jakiś. Są tam opisy całych projektów realizowanych latami – to sprawia, że wchodzę głębiej. Chyba mi to lepiej pasuje. Choć tajemnica jest dla mnie dobór bohaterów. Rozrzut potworny, co zapewne uznać można też za zaletę.

Ukryć się nie da, że taka forma pozwala bardziej poznać. Jest tez bardziej zaangażowana ze strony redakcji. Trzeba zrobić wywiad, pogadać, poznać trochę autora.

Oczywiście najprostszą dziedziną fotografii do złapania w ‘onlajnowy’ magazyn jest reportaż i tutaj od wielu lat “5 klatek” (pełna nazwa to: “5klatek. Magazyn fotoreporterów i dokumentalistów”) gra pierwsze skrzypce. Oni jednak nie za bardzo promują nowe twarze. Rola tego magazynu jest chyba ciut inna. Oni skupiają się (jak piszą) na dobrych materiałach, a nie na promocji wszystkich fotografów, którzy tego zechcą. Profil jest więc zupełnie inny. Tutaj środek ciężkości przechodzi w jakość. Jakość fotografii. Założenia jak każde inne – szczytne. Magazyn został też obudowany zapleczem dydaktycznym, które finansuje po części wydawanie kolejnych numerów. Nie jest wiec to już tylko pasja do pokazywania dobrej fotografii. Zresztą, łamy wypełniają zdjęcia zawodowców, którzy żyją (lub starają się żyć) z fotografii. Target i cel jest więc ciut, deko, trochę odmienny od promowania fotografii.

 

Bardzo podobną formułę do zakochanego w fotografii magazynu Pokochaj Fotografię ma z pewnością FotoIndex. Kiedyś szeroko o nim pisałem, a dokładnie o kilku numerach. Powiedzmy, że zdecydowany nacisk na cykle i reportaże z domieszką tekstu, który jedynie pełni rolę zajawki. Taka ciut hybryda między PF a Snap. Można by pomyśleć, że dobrze to wszystko ‘stargetowane’ jest: nie chcesz czytać wybierz SNAP, chcesz – weź PF, za dużo tam czytania? – ściągnij FotoIndex. Ostatni numer 8 jest sprofilowany pod kątem jednego projektu. Muszę przyznać, że tak podana promocja fotografii się mnie podoba. Konkretnie o pomyśle grupy hiszpańskich fotografów, dużo zdjęć (niezłe!) i teksty. Naprawdę jest co oglądać i słowo promocja fotografów może tutaj naprawdę wydźwięczeć do ostatniego drgnienia cząsteczek.

W archiwach internetu pozostał jeszcze prekursor wszystkich tych onlajnowców. Miesięcznik “Zaplecze”. Złamał monopol papierowych wydawnictw i pokazał, że można w sieci coś zrobić. Niestety ostatni numer ukazał się bodajże w czerwcu 2008 roku. Jak dla mnie, pod kątem edytorskim i layoutu nie doczekał się godnych kontynuatorów :( Treściowo było różnie… czasami aż zęby zgrzytały pod monitorem, ale większość projektów wybranych dość rzetelnie. Ubogi w tekst, dodana muzyka, znowu forma prezentacji autora, ale więcej zdjęć.

Czy te wszystkie krajowe, opisane formy promocji fotografii spełniają swoje zadanie? A może promocja już dawno przeniosła się gdzie indziej?! W kierunku miliarda konkursów, onlajnowych warsztatów i szkół korespondencyjnych? Może takie wydawnictwa kompletnie nie sprawdzają się już?

Ilość downloadów, którymi chwalą się redakcje świadczą jednak o olbrzymim zainteresowaniu w takich magazynach. Ludzie łakną składanek. W salonach muzycznych to one właśnie notują zazwyczaj największą sprzedawalność. Tak i w fotografii. Chcemy mieć zebrane rzeczy, których sami nigdy byśmy nie odnaleźli. Chcemy poukładane dostać z opisem tego, jak rozumieć i co oznacza ta fotografia.  Lubimy jak ktoś za nas wykona pracę, a my płacąc (a najlepiej nie płacąc) ściągniemy jednym kliknięciem twórczość 100 autorów. Takie to proste.

Wydawca ma czytelników, hasło promowania działa, a my mamy używkę. Nie jestem przekonany czy ta forma powoduje, że lepiej rozumiemy fotografię. Sztukę fotografię.

Może lepiej iść na wystawę?! Pewnie, zaraz napiszecie, że najlepiej iść na wystawę a potem ściągnąć snapa, PF i FI i inne. :) No tak. W sumie to się powinno uzupełniać. I może się uzupełnia?

5 komentarzy

  • Jeżeli chodzi o wystawy to według mnie trochę brakuje złotego środka, który by sprawił, że chętniej by się na nie chodziło. Albo to taka super elitarna sztuka przez duże SZ, jak chociażby program główny tegorocznego Fotofestiwalu w Łodzi. Do tego obowiązkowo nic niewnoszące, enigmatycznie brzmiące opisy.
    Albo to takie “zwykłe” wystawy w stylu: miejsce zaułki, podróż do (tu wpisać dowolny egzotyczny kraj).

    “Chcemy mieć zebrane rzeczy, których sami nigdy byśmy nie odnaleźli.” Myślę, że to trochę tak jak z Fotopropagandą czy wcześniej fotoiczkiem. To co sprawia, że ludzie tu chętnie zaglądają to właśnie różnorodność tematów.

  • pytanie co to znaczy wypromowac kogos? ze sprzeda jakies prace, czy tez moze ze bedzie mial zlecenia komercyjne? a moze ze bedzie po prostu bardziej znany i nic ponadto…
    jesli mowa o ostatnim, to tak, napewno takie publikacje sie do tego przyczyniaja ;)

  • Każda forma “pokazania się światu” jest cenna. Poza tym wiadomo – nie ważne jak dobrze coś robisz, ale jak dobrze umiesz to sprzedać.

  • “każda forma pokazania się światu jest cenna”, zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba, która zapamięta chociaż jedną moją pracę, to duża zaleta e-magazynów!

  • No widzisz Joanna, a ja zdecydowanie wole gdy dowiaduje sie czegos o fotografie, o nim. Gdy autor popecenia zadaje sobie trud aby poznac fotografa. Oczywiacie dzieki nawet temu wszedlem na twoja strone i widze ze mam do czynienia ze swiadomym fotografem szkoda ze nie wirm nic wiecej po lekturze Snap.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii